Samochód za 1000zł

Oltcit ClubW Europie zachodniej za kwotę pozostałą po odliczeniu wydatków z jednej przeciętnej pensji można kupić całkiem sensowny samochód. U nas jest podobnie – pod warunkiem, że spojrzymy dość liberalnie na słowo „sensowny”.

Dysponując skromnym budżetem mamy do wyboru poczekać kilka miesięcy i dozbierać jeszcze trochę, albo kupić samochód z najniższej półki cenowej. Która opcja z perspektywy czasu okaże się bardziej ekonomicznie uzasadniona?

Jeżeli kupujemy samochód z myślą o bezstresowych wyjazdach na zagraniczne wakacje czy inne długie trasy, to nie mamy wyboru – musimy uzbierać więcej i kupić auto jak najbardziej niezawodne, najlepiej góra kilkuletnie, przedtem oczywiście porządnie sprawdzając je u mechanika.

Jeżeli nie mamy aż tak wygórowanych wymagań - jeździmy głównie po mieście, do samochodu podchodzimy całkowicie użytkowo i nie zwracamy zbytnio uwagi na walory estetyczne - możemy śmiało zaryzykować i poszukać czegoś starszego. Traktujemy samochód tak samo jak kolejny środek komunikacji miejskiej (tylko nie montujcie kasowników), a w razie awarii zostawiamy auto na chodniku i przesiadamy się w autobus.

Utrata wartości

Samochód kilkuletni będzie tracić na wartości co najmniej kilkaset złotych rocznie, więc opłaca się kupić auto 15-20 letnie. Po pierwsze jest tanie, bo jest stare, głupie i brzydkie (ok trochę się rozpędziłem, powiedzmy że tylko stare – co nie oznacza od razu że wyeksploatowane), a po nawet kilku latach jazdy można je sprzedać za podobną cenę.

Przebieg

Im większy tym lepiej – jest szansa że jest prawdziwy, a auto nie ma ukrytych wad, poza tym to dobry pretekst do zbicia ceny. Jego wartość nie wpływa absolutnie na nic – jeżeli silnik zrobił 500 tysięcy km, to znaczy że jest „sprawdzony” i spokojnie zrobi jeszcze trochę.

Limuzyna, kompakt czy autko miejskie?

Stare, tanie samochody zwykle nie należą do najbezpieczniejszych – brak kontrolowanych stref zgniotu, wzmocnień w drzwiach, a jedyna poduszka to ta pod tyłkiem kierowcy. Dlatego lepiej dla własnego dobra wybrać większy pojazd, który braki w tej dziedzinie będzie nadrabiał gabarytami i masą. Samochody wyższej klasy są też lepiej wykonane i oferują więcej komfortu niż kompakty. Trzeba się liczyć z nieco wyższymi cenami części (ale i tak niższymi niż w nowszych rocznikach).




Poza tym małe autka miejskie z małymi silniczkami ze względu na spalanie są zwykle droższe od tych większych. Zamiast downsizingu proponuję zaoszczędzić wybierając odpowiedni rodzaj paliwa.

Benzyna, diesel a może LPG?

W przypadku starych roczników, różnice cen są minimalne i nie warto kupować auta jeżdżącego na benzynie. Kwotę wydaną na samochód szybko zwielokrotnimy w wydatkach na stacji benzynowej. Pozostaje diesel lub benzyna z gazem – obie alternatywy mają swoje wady i zalety, co kto lubi.

Samochody na „F”

W przypadku starych samochodów, kierowanie się stereotypami jest zupełnie nie na miejscu. Należy zwracać uwagę przede wszystkim na stan techniczny i jak najprostszą konstrukcję (mniej elementów do zepsucia). Jako przykład podam moje pierwsze auto – Oltcit Club (kopia Citroena, tylko gorsza bo rumuńska) kupiony za 500zł, w którym przez pół roku i 7 tys. kilometrów (głównie po mieście) nie popsuło się absolutnie nic.

Koszty serwisu

Wiadomo, że w starym samochodzie dużo rzeczy może się popsuć, więc należy starać się wybrać egzemplarz w miarę możliwości w pełni sprawny. Wbrew temu co sądzą niektórzy, stare samochody też hamują, skręcają i nie rozlatują się z dnia na dzień. Ponadto mają niezniszczalne szyby na korbkę (no, czasem korbka może odpaść), żarówki kosztują grosze, a używany reflektor można znaleźć za 50zł.

Kupując samochód za 1000 – 2000 złotych można sobie odpuścić profilaktyczną wymianę paska rozrządu czy nawet regularne zmiany oleju. 20-letniemu silnikowi i tak jest już wszystko jedno, a jak nam strzeli rozrząd – no cóż takie rzeczy się zdarzają, sprzedajemy zwłoki na części i rozglądamy się za nowym egzemplarzem.

Zupełnie nie opłaca się inwestować w generalne remonty (i tak nie odzyskamy tego przy odsprzedaży), na szczęście nawet zajechany silnik przejedzie kilkadziesiąt tysięcy zanim wyzionie ducha. Jeśli chodzi o blachę, to przed kupnem warto zajrzeć pod spód i zobaczyć w jakim stanie są podłużnice i elementy zawieszenia – np. wahacze. Przerdzewiałe nawet na wylot drzwi czy nadkola oznaczają w najgorszym razie przeciągi i zatrzymanie dowodu rejestracyjnego, ale to już trzeba mieć pecha. Jedynym chyba elementem, od którego nie uciekniemy, przynajmniej dopóki nie powstaną drogi z prawdziwego zdarzenia, są usterki zawieszenia. Nie ma co ich ignorować, bo to się może źle skończyć.

Ile to pojeździ?

Miliard! Nie ma co się nastawiać, że kupionym autem przejedziemy więcej niż rok – zwykle coś się zaczyna odzywać – a to jakieś łożysko, przeguby albo widzimy że z silnikiem jest coraz gorzej. Oczywiście można dokonywać bieżących napraw (nawet nowe samochody się zużywają), ale zwykle bardziej opłaca się sprzedać i kupić kolejne. Na szczęście zawsze znajdzie się jakiś amator złomu, który nawet za kompletnie rozpadającego się trupa zapłaci kilkaset złotych i jeszcze na tym zarobi sprzedając go na części.

A Wy co byście polecili komuś szukającego taniego środka transportu? Jakieś konkretne typy?




Ten wpis został opublikowany w kategorii Eksploatacja samochodu i oznaczony tagami , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

3 odpowiedzi na „Samochód za 1000zł

  1. jijja pisze:

    > A Wy co byście polecili komuś szukającego taniego środka transportu? Jakieś konkretne typy?

    Wszystko, co w dobrym stanie, hehe. No i niewysilone, proste silniki. Nic po młodych ludziach bo nie szanują i cisną. A jak ktoś ma zaplecze garażowe, trochę narzędzi, cierpliwość, czas i trochę rozumu, to właściwie wszystko co ma koła i jeździ.

  2. Lacerta pisze:

    > A Wy co byście polecili komuś szukającego taniego środka transportu? Jakieś konkretne typy?
    1.9D w golfie lub polo :) Tani (max 5l w mieście), stary a dobry i nie do zajeżdżenia. I trasę 600 km zrobi, i do miasta się nadaje. Przez 2 lata użytkowania (prawie nic nie robione) zawiódł mnie tylko raz, jak zapchał się filtr paliwa i spalił 5 litrów więcej niż powinien (czyli wszystko co było w baku xD), zostawiając mnie 3 km od najbliżej stacji. Filtr 30zł, wymiana prosta jak budowa cepa i znowu pali max 5. Czasami myślę, że nie przesiądę się na nic innego, póki się zupełnie nie rozpadnie xD.
    Pozdrawiam.

  3. hehass pisze:

    hmmm to całkiem moja filozofia :)
    jak sprzedałem mercedesa na którym popłynąłem 4000 zł (i tak to mało)
    a potem zacząłem jeździć złomem starym
    1. daewoo nexia
    2. ford Courier
    3. opel astra f
    4. renault 5

    tanie naprawy złodziej nie weźmie i niezawodne

Odpowiedz na „hehassAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*


*

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>

Facebook