Z początkiem grudnia, wraz ze zbliżającą się zimą i pierwszym śniegiem, wraca temat opon zimowych. Ten wpis dotyczy budżetowej opcji, w której możemy pozwolić sobie na wymianę opon tylko na jednej osi. Oczywiście najlepszym rozwiązaniem są opony zimowe na wszystkich kołach, ale różnie to czasem bywa i rozpatrujemy różne warianty alternatywne. Odpowiedź na tytułowe pytanie nie jest jednoznaczna, a opinia kierowców często różni się od wypowiedzi specjalistów. Przeanalizujmy więc najważniejsze za i przeciw, biorąc pod uwagę bezpieczeństwo i względy praktyczne.
Naturalnym i wręcz oczywistym rozwiązaniem wydają się być zimówki z przodu, zwłaszcza w autach przednionapędowych – większość kierowców zdaje się podzielać ten pogląd. Najważniejsze zalety łatwo wymienić:
- lepsza przyczepność osi kierowanej
- krótsza droga hamowania (zwykle przód jest bardziej dociążony, przy hamowaniu różnica jeszcze się pogłębia)
Dodatkowo przy przednim napędzie:
- lepsze opony na osi napędzanej pozwolą podjechać pod górkę w trudnych warunkach
- w razie poślizgu można próbować się ratować „wyciąganiem” za pomocą gazu (to się czasem udaje na pustym parkingu, w warunkach drogowych nie polecam)
Okazuje się jednak, że specjaliści (ADAC, ÖAMTC) rekomendują zakładanie lepszych opon (czyli w tym przypadku zimówek) właśnie na tył. Dlaczego? Głównym i decydującym elementem jest fakt, że samochody są lepiej zabezpieczone przed wypadkami czołowymi niż bocznymi. Przy letnich z tyłu łatwiej może dojść do poślizgu nadsterownego, co kończy się obróceniem auta, wypadnięciem z drogi i uderzeniem w potencjalną przeszkodę bokiem. Gdy letnie opony mamy na przodzie, przy zbyt szybkim wejściu w zakręt samochód staje się podsterowny – przestaje skręcać, a mocniejsze skręcenie kierownicy tylko pogarsza sytuację, co kończy się zwykle „nie zmieszczeniem się” w zakręcie i również wyjechaniem z trasy, ale tym razem przodem. W tym przypadku chronią nas jednak pasy, poduszki powietrzne i kontrolowane strefy zgniotu z przodu auta.
Nie negując tych faktów – mnie to jednak nie przekonuje – miałem już własne doświadczenia z kiepskimi oponami z przodu. Jeszcze za czasów studenckich powoziłem pełnoletnią Micrą z letnimi „slickami” z przodu (z tyłu zresztą też) i dopóki nie nauczyłem się wspomagać hamulcem ręcznym, codziennie wypychałem auto z zasp na poboczu – 10 km/h na zaśnieżonej osiedlowej uliczce okazywało się „o 10 za dużo”. Poza tym przy ruszaniu ze świateł musiałem się wykazać niezłym refleksem, wyczuciem gazu i sprzęgła, żeby zdążyć na zielonym – nawet jeśli byłem na pole position.
Zimówki z tyłu – może i są bezpieczniejsze (w pewnym sensie – no bo ciężko o poważny wypadek, gdy można jechać tylko na wprost, w porywach do 30 km/h), ale dużej różnicy względem czterech letnich bym się nie dopatrywał. Zimówki tylko z przodu to oczywiście kompromis, jednak wg mnie znacznie bardziej praktyczny w codziennym użytkowaniu auta. Całe te rozważania mają sens w naprawdę zimowych warunkach – na śniegu lub błocie. W normalnych warunkach (nawet w ujemnych temperaturach) zimówki nie dają specjalnej korzyści względem letnich, a podczas deszczu mogą mieć nawet gorszą przyczepność.
Aktualnie mam wszystkie koła obute na zimowo, ale dwie zimy przejeździłem Escortem z zimówkami z przodu i letnimi z tyłu, w tym kilka wypadów w góry i nie narzekałem. Trzeba tylko pamiętać o rozsądnej jeździe – zimówki z przodu dają złudne poczucie ogólnej większej przyczepności i można się czasem zdziwić.
O takich rzeczach nie powinno się myśleć w kategoriach co jest lepsze. Bezwzględnie powinniśmy wymienić cały komplet opon. Zarówno z przodu jak i z tyłu.