Od niedawna sporo się pozmieniało, między innymi zacząłem pracę w nowej firmie. Dystans z domu do pracy wynosi 4.5km, a to oznacza, że gdybym jeździł renówką (2.1 diesel), musiałbym zaopatrzyć się w dodatkowe warstwy ubrań, co byłoby dość kłopotliwe, bo i tak chodzę w kalesonach i podwójnych swetrach. Diesel niestety rozgrzałby się dopiero po dojechaniu na miejsce (przy dobrych wiatrach), trzeba było więc poszukać czegoś bardziej adekwatnego do aktualnej pory roku, której postanowiłem nie dać się zaskoczyć.
Wybór padł na w miarę nowoczesnego i dynamicznego 16-zaworowego (ZETEC) Escorta. Tak przynajmniej wygląda oficjalna wersja, bo faktycznym kryterium było: jeżdżące, z gazem, do tysiąca złotych. Okazało się, że istotnie jeździ nie najgorzej (90 KM), nagrzewa się błyskawicznie (już po JEDNYM przejechanym kilometrze z nawiewu zaczyna lecieć ciepłe powietrze). I co ważne zimą – odpala zawsze od strzała, niezależnie od pogody.
Spalanie nie zachwyca, ale tragedii też nie ma. W trasie wychodzi ok. 8 litrów LPG, w mieście przy dłuższych dystansach w weekendy i wieczorami ok 10-11, a na dojazdy do pracy potrafi pochłonąć nawet ponad 15 litrów! No ale te 4.5 km jadę w 15-20 minut (jak nie ma dużych korków), co daje średnią prędkość około 15 km/h, więc takie zużycie paliwa jeszcze można zaakceptować.
To tyle na temat escorta, jeśli chodzi o naprawy – odzywają się łożyska w kołach, wolne obroty trochę falują, ogólnie jest ok. Ostatnio zmieniłem opony na zimowe, ale o tym opowiem w kolejnym wpisie.
Facebook